Jesień, jesień, jesień...
Jestem zmarzluchem... Dla mnie mogła by być na zmianę tylko wiosna i lato:) Męczą mnie te wszystkie kurtki, szaliki, czapki i grube kołdry.
No dobra - szaliki nawet lubię... Ale czapki i rękawiczki to nie dla mnie.
O dziwo - Marysi jakoś nie przeszkadzają:) Bogu dzięki. Gdyby jeszcze ona ich nie tolerowała... nawet nie chcę myśleć...
Mary od jakiegoś tygodnia na okrągło śpiewa:) Cudowne to to:)
"wlazł totek na płotek ściotko ściotko ooO" albo "jetem twoją baką":)
Koniec końców - jesienne liście, kasztany, żołędzie, orzechy - są nawet fajne:)
Na wspomnienie letnich dni - truskawkowe literki marysiowe. I mała ciekawska łapka:)
Widzę Aneczko, że coś przybyło od naszego spotkania :) To znaczy, że produkcja rusza na dobre, czy że tak dawno się widziałyśmy? :)
OdpowiedzUsuńLiterki Twoje są cudne. Mam nadzieję, że będziesz znajdowała na nie czas. I na inne cuda też.
Buziaki dla Mary :)*
Monika